Post by maciekJa też, zwłaszcza, że wyjaśni to kwestię istotną: moim zdaniem to nie Pawlik, a
Czechowicz Mieczysław... Pamiętam tę scenkę i gość tam występujący był gruby -
czego o Pawliku rzec nie można. "A teraz drogie dzieci pocałujcie misia w
dupę"...
A jednak we wspomnieniach Jerzego Gruzy: "Telewizja na żywo. do dzisiaj
niektórzy pamiętają, jak na koniec znanej Dobranocki słynny Miś z okienka
Bronisław Pawlik po opowiedzeniu kolejnej bajki, myśląc, że mikrofony i
wizja są wyłączone, rzucił te swoje słynne:
- A teraz kochane dzieci, pocałujcie mnie w dupę!"
tax:
Z tego samego źródła:
Miała swój wdzięk. Tele-Batory Cocktail - program rozrywkowy z Gdyni.
Światowa sprawa! Bo i tele, bo i "Batory", i w dodatku jeszcze "cocktail"!
Dla młodego pokolenia podaję informację, że flagowy statek "Batory"
stanowił dla nas przed laty symbol wielkiego świata, Ameryki, podróży za
granicę, nienagannej obsługi, świetnej kuchni, tanecznych five o'clocków,
wystawnych kolacji na balu kapitańskim.
W kraju miał Polak zwykle bar mleczny, zakładową stołówkę i puste
półki u rzeźnika.
Marian Marzyński, dziennikarz, rozmawia z admirałem przez telefon,
który mu wystawił przez okienko wartowni marynarz na służbie. Marzyński
prosi admirała, aby pozwolono nam umieścić kamerę na wieży w porcie
wojennym. Chodzi o plan ogólny statku z góry.
Wówczas dla telewizji było wszystko. Jest zgoda! Mamy tylko nie
pokazywać okrętów stojących w porcie, a pamiętających jeszcze I i II wojnę
światową. Chyba żeby się nie wydało, że takie stare.
Na statku stojącym już w porcie gości naszą ekipę kapitan Pszenny. W
jego salonie pijemy wytworne trunki. Smakujemy koniaki, whisky.
Przyzwyczajeni do czystej wyborowej nasładzamy się Zachodem. Kapitan serwuje
curvoisiera, inspicjentka zatyka nos i woła:
- No, trudno! Chlup w ten głupi dziób! Dena-turat!
Rozrywka na żywo. A więc bez możliwości poprawek, montażu i powtórek.
Program jest taki: o oznaczonej godzinie rozlega się syrena. Kapitan
wita widzów z całej Polski, przedstawia oficerów i rozpoczyna się widowisko:
tańczą, śpiewają, wywiady z załogą na żywo. Nad statkiem sztuczne ognie,
feeria barw, zabawa. Wszystko zapięte na ostatni guzik. Precyzja,
nadrobniejszy szczegół uzgodniony, łączność opracowana. Co prawda
prymitywna: macham ręką z wozu transmisyjnego, później jakiś marynarz macha
na mostek, tam nasz inspicjentka daje znać oficerowi, który włącza syrenę, a
my napisy czołowe na tle "Batorego" i znak na odpalanie sztucznych ogni.
Sztuczne ognie za czasów socjalizmu były po prostu rakietami
sygnalizacyjnymi z prośbą o ratunek. Zgłosił się do mnie mat z rakietnicą i
skrzynką nabojów. Dałem mu karton cameli i poprosiłem o strzały nie za
wysoko nad statkiem, bo rozbłyski nie będą widzoczne w kadrze z kamery
ustawionej na wieży.
Ten nieszczęsny karton papierosów był początkiem wszystkiego, co się
potem wydarzyło.
Łączenie z Warszawą, zapowiedź: "Specjalnie dla państwa z polskiego
wybrzeża Tele-Batory
Cocktail!".
Na ekranie ukazuje się statek. Z wozu transmisyjnego daję znak ręką,
że start, marynarz powtarza, a tu śmiertelna cisza. Machamy, krzyczymy.
Start! Okazało się potem, że przyjaźń między naszą seksowną inspicjentką a
oficerem, który miał uruchomić syrenę statku, zaszła tak daleko, że zanim
oprzytomnieli, upłynęła wieczność.
Nareszcie słychać głęboki dźwięk syreny "Batorego". Na ten znak mat
zaczyna odpalać rakiety, ale zachęcony kartonem cameli wali tak, że nie
słychać słów kapitana witającego widzów. Nie dość tego, strzela tak nisko,
że od odprysków zapalają się brezentowe pokrycia na szalupach. Nie można się
z nim w tym huku porozumieć, poza tym inspicjentka jest zajęta kolejnym
przypływem uczuć oficera.
Kapitan w powitalną zapowiedź do widzów w całej Polsce wtrąca krótki
rozkaz:
- Ogłaszam alarm przeciwpożarowy! I życzę państwu wesołej zabawy.
Na mostku kapitańskim "coitus interruptus" inspicjentki z oficerem.
Odzywają się wszystkie syreny alarmowe. Nieliczni zagraniczni pasażerowie,
płynący z Helsinek do Londynu tranzytem przez Gdynię, ubierają się w kapoki
i wychodzą na górny pokład. A że to Szkoci. ubrani w krótkie spódniczki,
mieszają się z tancerkami.
Nagle widzę na ekranie, jak Witold Gruca tańczy zamiast z Krystyną
Mazurówną z jakimś przystojnym Szkotem w spódnicy i pomarańczowym kapoku na
plecach.
Mat wali z rakietnic jak opętany. Załoga gasi brezenty na szalupach.
Tele-Batory Cocktail. Mołotowa!